poniedziałek, 11 stycznia 2016

Karuzela z prezentami

Wybieranie prezentów dla moich trzech potworków to oczywiście wielka radość, ale też, nie ma co ukrywać, zadanie niebywale trudne i stresujące. Dzieci, jak to dzieci, chcą wszystko, co tylko można chcieć. Marzą o laptopie, konsoli do gier, tabletach, samochodach zdalnie sterowanych, klockach lego, figurkach super bohaterów - słowem o wszystkim, co im dokładnie w okresie przedświątecznym chcą wcisnąć w reklamach. My chcielibyśmy im nieba przychylić i pewnie gdyby było mnie stać, poszalałabym, że hej. Ale po pierwsze nie stać mnie, po drugie zapala mi się w głowie światełko ostrzegawcze, że dać wszystko, to wcale nie jest dobra droga. Staramy się zatem dać jedną zabawkę wymarzoną (czytaj: wtłoczoną w marzenia przez reklamy), a resztę wybrać kierując się instynktem rodzica, który, było nie było, zna dobrze swoje dzieci.

Laptop i konsola odpadły od razu na starcie i to nie tylko ze względów finansowych,. Już dawno zdecydowałam, że nie będą mieli dostępu do tego typu urządzeń, zanim nie będzie im to absolutnie niezbędne do funkcjonowania w społeczeństwie. Tu temat jest zamknięty na jakiś czas. Tablet dostali dwa lata temu, skończył w koszu po dwóch miesiącach, bo go zniszczyli skacząc po nim. Gry ich szybko znudziły, postanowili więc sprawdzić jego wytrzymałość i sprawdzili. Nie był bardzo wytrzymały. Czyli temat również zamknięty na razie. Klocki lego również są dość drogie, ale tu nie mamy wpływu, bo co rok przysyłają je wujek i ciocia. Wszystkim trzem osobne zestawy, dostosowane do wieku. Posiadamy zatem już niezłą kolekcję, chyba ze dwa pudła i muszę przyznać, że chociaż nigdy nie zbudowali dwa razy tej samej rzeczy według załączonych planów, klockami się bawią regularnie i robią z nich różne cudne budowle. Czyli mimo ceny, czasem warto. Figurki super bohaterów to temat na osobny wpis. Uwielbiają je, chcą mieć jak najwięcej, ale szybko o nich zapominają, bo wciąż pojawiają się nowe serie związane z nowymi filmami. No ale cóż zrobić? To właśnie one zajmują 3/4 miejsca w liście do Mikołaja. To są właśnie te "wymarzone" zabawki, najczęściej dość drogie i bez głębszego sensu, ale dostali je i w tym roku, bo wydaje mi się, że odrobina szaleństwa jest potrzebna. Poza tym trudno jest wytłumaczyć dziecku, dlaczego Mikołaj nie przyniósł nic z listy. Raz już przez to przechodziłam i po dwóch miesiącach rozmów o tym, jaki to Mikołaj jest nie fair, że Iksińskiemu przyniósł wszystkie prezenty, które chciał, a im nie, poddałam się i jeden z listy zawsze będzie.

Potem przyszedł czas na wybór prezentów, które, moim zdaniem, okazałyby się najbardziej trafne, by wspomóc rozwój ich zainteresowań i sprawić, by zabawa nie tylko nieco uczyła, ale też integrowała ich we wspólnym działaniu. Najstarszy i średniak to fani piłki nożnej. Czyli norma. Tyle, że jeden to FC Barcelona i Messi, a drugi Real Madryt i Ronaldo, jeden piszczy za Lewandowskim, drugi uwielbia Błaszczykowskiego. Po naradzie z ciociami i wujkami do prezentów dołączyły piłki w barwach kochanych drużyn i stroje piłkarskie. Choć chłopcy o to nie prosili, nawet nie uwzględnili takich podarunków w listach do świętego Mikołaja, okazało się, że po otwarciu prezentów od razu zaczęli grać w piłkę. Między choinką i stołem wigilijnym. Ja z mężem dorzuciłam do paczek Monopoly Junior i gra jest teraz w użyciu co wieczór oraz piękny globus podświetlany, który wypatrzyłam na stronie księgarni Arttravel. Chłopcy bardzo interesują się geografią, zaczęło się od Map Mizielińskich. Też nie pomyśleli o globusie jako o ewentualnym prezencie, a przecież okazał się strzałem w dziesiątkę. Teraz nie tylko ciągle przy nim siedzą, ale dodatkowo zastąpił lampkę nocną. Zasypiają, marząc o kolejnych wyprawach :)


Do globusa dołączyliśmy dwa opakowania puzzli z mapą Polski i Europy. I tu kolejny raz zaskoczenie, bo układają zawzięcie wszyscy trzej. Tak, tak, nawet maluch wyrywa się do puzzli, choć więcej przy tym wrzasku i rozwalania niż konstruktywnej zabawy. Co starsi ułożą, on demontuje, a ja staram się ogarnąć wszystkie kawałki, żeby przetrwały choć kilka miesięcy. Już po kilku dniach zauważyłam pozytywne efekty układania puzzli. "Wisła jest tu, a Odra tu, a ten kawałek to Kraków (no wiesz, tam gdzie smok mieszka), a tam Warszawa z bazyliszkiem! No nie, góry są na dole przecież, a morze na górze!".



I tak: "wymarzone" zabawki z reklam leżą w kącie, już zdążyli się nimi znudzić, a to, co naprawdę przemyśleliśmy i wybraliśmy głową (choć też sercem), obserwując uważnie nasze dzieci, sprawdziło się na sto procent. Obiecuję sobie, że za rok nie ulegnę i wszystkie prezenty wybiorę mądrze, ale chyba już wiem, że tak się nie da. Coś z marzeń musi być, nawet jeśli spełnione marzenie nie zawsze cieszy do szaleństwa.

A! I jeszcze dostali listy od świętego Mikołaja. Zamówiłam takie specjalne, spersonalizowane. Radość była ogromna, zwłaszcza, że w środku był też certyfikat wpisania na listę grzecznych dzieci, co dało im pewność, że prezenty dostaną. Pierwszy raz zdecydowałam się na takie listy. Jeszcze rok, może dwa i przestaną wierzyć w Mikołaja, więc niech ta magia dzieciństwa, dopóki trwa, będzie kompletna.

Nie przestaję dziękować za moc Internetu, bo z trójką dzieci, pracując, nie miałabym czasu na spokojnie pochodzić po sklepach, żeby wybrać prezenty. W dodatku musiałabym pojechać do jakiegoś większego miasta, by znaleźć to, co mi chodziło po głowie.

Na koniec dodam tylko, że o sobie też pomyślałam. Pod choinką znalazły się wyczekane książki. 




Listy do Mikołaja zamówiłam tutaj http://www.listymikolaja.pl/ (podobną ofertę ma też Poczta Polska)
Globus i puzzle tutaj: http://www.arttravel.pl/
Książki w odkrytej niedawno księgarni internetowej Mestro: https://www.mestro.pl




6 komentarzy:

  1. I ja korzystam z zakupów internetowych jeżeli chodzi o prezenty.
    Sklepy internetowe to doskonała sprawa.

    Ja w tym roku pod choinką nie znalazłam książek, ale Twoje są bardzo interesujące...szczególnie "Stryjeńska".

    Załączam moc jeszcze nowo rocznych serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Stryjeńska" to był naprawdę trafiony prezent! Serdecznie pozdrawiam z nowym rokiem!

      Usuń
  2. "Louis Vuitton" mnie zaciekawił, czekam na Twoją recenzję. Stryjeńska już od kilku dni na mojej liście. Do książki zachęciła mnie autorka w ciekawym wywiadzie, który jest tu (polecam):
    http://www.polskieradio.pl/24/1364/Artykul/1557901,Ksiezniczka-sztuka-i-Facebook-czyli-opowiesc-o-Zofii-Stryjenskiej

    Widzę, że w odkrytej przez Ciebie księgarni też są spore zniżki. Nie wiem, ile to wychodzi w %, ale na www.aros.pl jest aktualnie 34% na wszystko. Nie, nie dostaję od nich prowizji, ale sama regularnie zamawiam :))

    Pozdrawiam i kończę już ten dlugi komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vitton bardzo ciekawy od strony faktów, mniej udany literacko. Co do arosa, to też zaglądam tam często na zmianę z bonito (to jedna firma), podobnie jak mestro i nieprzeczytane.pl.

      Usuń
  3. Niezła historia z tym tabletem. To niby tylko rzecz, ale jednak... pewnie trochę stresu było.

    Prezenty edukacyjne to świetny pomysł. Sama zawsze chciałam mieć globus i nigdy nie dostałam. Za to miałam mikroskop od rodziców i komplet encyklopedii od wujostwa - do dziś, choć minęło prawie 20 lat odkąd je dostałam, lubię do nich wracać :)

    A że chłopaki przepadają za Lego, to się wcale nie dziwię. Mojej przyjaciółce chrzestny z Chicago przesyłał regularnie i spędzałyśmy u niej całe dnie na układaniu. Ich też nigdy się nie doczekałam, ale za to rodzice kupowali mi fajne książki, więc ostatecznie nie żałuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zawsze się cieszę jak widzę znajomy kształt pod choinką ! Ksiązki to najlepsze prezenty !

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...