poniedziałek, 25 listopada 2013

Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?


Dzisiaj dotarła do mnie informacja o zamiarze likwidacji przez burmistrza Namysłowa, Przedszkola nr 4 przy ul. Reymonta 5b. Rodzice dowiedzieli się o tym od zszokowanych pracowników, których poinformowano o sytuacji w piątek. Oczywiście żadnych oficjalnych informacji na ten temat my, rodzice dzieci uczęszczających do przedszkola, nie otrzymaliśmy. Kuriozalny pomysł zamknięcia przedszkola na dużym i rozwojowym osiedlu wywołał oburzenie wśród osób związanych z tą instytucją, zarówno kadry nauczycielskiej, pracowników, jak i rodziców. Komu zależy, żeby zniszczyć wieloletnią placówkę z tradycjami? Dlaczego rodzą się ludziom w głowach takie pomysły? I gdzie w tym wszystkim polityka prorodzinna, dobro dziecka oraz interes społeczny? Mam wrażenie, że w takim urzędzie miejskim siedzi specjalny pracownik, który ma za zadanie wyszukiwanie dobrych rzeczy do spieprzenia. Aby był lepiej zmotywowany, ciągle słucha piosenki Wojciecha Młynarskiego. I dużo mu się udaje spieprzyć w tym mieście (na przykład remont żłobka nr 1), ale akurat nasze przedszkola i szkoły to powód do dumy. Ledwie przebrzmiały echa afery pożyczkowej w namysłowskiej oświacie i wydawałoby się, że urzędowi będzie zależało na chwili ciszy i spokoju, ale widać rozgłos, choć ostatnio z niewłaściwych powodów, jest tym, czym władza się karmi. 

Nasze dzieci mają być poupychane w innych placówkach? Wyrwane z przyjaznego otoczenia, rozdzielone z kolegami i nauczycielkami? Nie wiem, co będzie, bo kto by się przejmował dziećmi i ich rodzicami? Podobno są już wspaniałe plany zagospodarowania budynku, ale czy ktoś w swoim szaleństwie chociaż pomyślał o dzieciach. Bo chyba one powinny być tu najważniejsze.

Dlaczego mają płacić za to, że ktoś nie dopilnował przed dwoma laty remontu namysłowskiego żłobka, który dzisiaj nie nadaje się do użytkowania? Małe dzieci muszą odpowiadać za brak kompetencji urzędników? Niech ci, którzy podejmowali decyzje w sprawie żłobka, przystosują go teraz za własną kasę i łapy precz od naszych dzieci!

Od września ważni (ale nie odważni) panowie łazili po przedszkolu pod pretekstem przygotowań do remontu. Cieszyliśmy się, naiwni, że i u nas w końcu będzie ładniej. A tu już w główkach rodził się pomysł, że takie fajne miejsca, więc może by ich stąd wysiudać. I mało mnie obchodzi, że tu ma być ponoć żłobek (po cholerę żłobkowi tak wielki budynek???), bo żłobek u nas już jest, gdzie indziej, a jeśli za mały i nie spełnia norm, to niech oddadzą urząd miejski na żłobek, wybudują go, niech robią coś, aby nie niszczyć nauczycielom ich miejsca pracy, dzieciom ich miejsca zabawy i nauki, a nam, rodzicom, naszego miejsca świętego spokoju, z zaufanymi, dobrze znanymi i przyjaznymi ludźmi.  Komu to przeszkadza, że placówka dobrze funkcjonuje?

Wybrałam świadomie zamieszkanie w tej okolicy ze względu na świetne usytuowanie placówek edukacyjnych. Bliskość przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum miały wpływ na moje decyzje o tym, gdzie wychowywać moje dzieci. Nie bez znaczenia był też poziom edukacji oraz atmosfera w przedszkolu. Świadomi rodzice planują na lata wychowanie swoich dzieci, chcąc im zapewnić optymalne warunki. Nie jest mi wszystko jedno, jak panom i paniom w gabinetach, gdzie zostanie rzucone moje dziecko, w dodatku na podstawie decyzji osób, które jego dobro mają w głębokim poważaniu. Nie pozwolę, żeby ktoś sobie robił interesy na jego przyszłości i brak kompetencji w gospodarowaniu funduszami na remonty ukrywał kosztem mojego dziecka.

Kiedy przez lata, całymi miesiącami moje miasto było rozkopane, a ja z wózkiem, klnąc pod nosem, lawirowałam między dziurami, zagryzałam wargi, bo wiedziałam, że będzie lepiej. Że to dla naszego dobra. Ale dzieci to nie dziura w drodze. Nie można ich tak po prostu wykopać z miejsca, w którym czują się bezpieczne. Nie wyobrażam sobie, jak mój czteroletni potworek zniesie za rok utratę swojego przedszkola, a za kolejny rok zmianę na szkołę. Cóż za bezmyślne są ludzkie działania!!!

Oczywiście nie zamierzamy pozostawić tych pytań bez odpowiedzi i będziemy w tej sprawie interweniować. Mam nadzieję, że lokalne media również zainteresują się tą dziwną sytuacją, starannie ukrywaną dotąd przed najbardziej zainteresowanymi. Staje się to już tradycją w naszym mieście, że mieszkańcy, ich zdanie i potrzeby są lekceważone. Właściwie najlepiej, gdyby nas tu nie było. Tylko za co by się wtedy władze utrzymywały?

W maju, gdy przedstawiciele władz miejskich rozpychali się w pierwszych rzędach na spektaklu z okazji Dnia Matki, a matki stały pod ścianami ignorowane przez wygodnie siedzących panów ze świecznika, żaden z nich nie miał odwagi wyjść na scenę, spojrzeć nam w oczy i opowiedzieć, jaki prezent nam szykują w przyszłym roku. Wybaczyłabym nawet głupi pomysł, który się komuś w głowie zrodził dla ratowania własnego tyłka, wszak głupota jest dziś na porządku dziennym, ale braku odwagi i klasy darować nie mogę. 

Ach te prowincjonalne kombinowanie za plecami ludzi. Dopóki to się nie zmieni tutaj, na samym dole, nie ma nadziei na nic lepszego w skali Polski.

I to ma być ten rok rodziny? Z mojej strony tak, bo moja się wkrótce powiększy ku chwale ojczyzny, ale moje rodzinne miasto sobie ze mnie po prostu kpi...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...