piątek, 18 stycznia 2013

Prawdziwa historia Kubusia Puchatka

Dziś święto jednego z najukochańszych bohaterów dzieci na całym świecie, Kubusia Puchatka i 131 rocznica urodzin jego twórcy Alana Alexandera Milne'a. Od wielu lat już jesteśmy przyzwyczajeni do wersji Disneya, ale w taki dzień czas jest na powrót do źródeł. Nie mam zamiaru odbierać moim dzieciom ich wściekle żółtego Puchatka w czerwonej koszulce, ale mają też książki z pięknymi ilustracjami Ernesta H. Sheparda i te czytamy na dobranoc.

Prawdziwa Winnie (od Winnipeg), pierwowzór znanego misia, była tak naprawdę misią z londyńskiego zoo. Trafiła tu z Kanady. Wcześniej była maskotką kanadyjskich żołnierzy, odkupioną za niewielką sumę od pewnego trapera. Z żołnierzami przybyła po wybuchu I wojny światowej do Europy. Niestety nie mogła przemieszczać się razem z oddziałem i ze swoim opiekunem porucznikiem Harry Colebournem, weterynarzem, więc została oddana do zoo w Londynie. Gdy Coleburn, już w randze kapitana, po jakimś czasie wrócił po nią, Winnie zżyła się już tak bardzo ze swoimi opiekunami, że postanowił ją tam zostawić i odwiedzać, jak najczęściej. 



Porucznik Harry Colebourne i Winnie


Pomnik Harry'ego Colebourne'a i Winnie w rodzinnym mieście kapitana Winnipeg*

Jednym z wielu dzieci odwiedzających Winnie w zoo był Christopher Robin, syn Alana  Aleksandra Milne'a. Polubił misia tak mocno, że jego ojciec, zainspirowany historią Winnie i ulubioną maskotką synka, którą Christopher otrzymał na pierwsze urodziny, stworzył postać zwaną Winnie The Pooh. Inne postaci tej wspaniałej opowieści napisanej przez Milne'a również wzorowane były na maskotkach Christophera.

  Christopher Robin z Winnie w zoo

 Christopher i jego ukochany miś



 Oryginalne maskotki, które zainspirowały Milne'a
(można je oglądać do dziś w bibliotece publicznej w Nowym Jorku)

Jacki @ MPL Central

A.A. Milne, Christopher i Kubuś Puchatek

Tak wszechobecna, "ulizana" wersja Disneya, dość daleka od wizji autora, istnieje na dobre dopiero od 1988 roku (choć były już wcześniejsze adaptacje w 1977 roku i w latach 1983-87), ale bardzo skutecznie wydaje się wypierać oryginał, dlatego warto pamiętać o prawdziwym Puchatku, który wyglądał troszeczkę inaczej. 








Nasza Księgarnia ma w swojej ofercie trzy tomy przygód Kubusia Puchatka  naprawdę pięknie wydane. Dwa z nich (Kubuś Puchatek i Chatka Puchatka) są autorstwa A.A. Milne'a, trzeci (Powrót do Stumilowego Lasu) napisał David Benedictus, zilustrował Mark Burgess, a na polski przetłumaczył Michał Rusinek. Wszyscy zadbali o to, by nie odejść od wersji Milne'a, Sheparda i Ireny Tuwim, którą znamy i tak bardzo lubimy. Warto podkreślić, że zgodzili się na to spadkobiercy pisarza, w tym jego syn Christopher Robin. O zaletach i wartości lektury tych książek pisać nie będę, bo to wydaje mi się tak oczywiste, że nie chciałabym tutaj przynudzać truizmami. To książka, którą dzieciom trzeba czytać i kropka.





Na koniec jedna z mądrości, których w opowieściach o Kubusiu Puchatku nie brakuje:


*Zdjecie  Sue Frause


7 komentarzy:

  1. uwielbiam Kubusia w prawdziwej wersji... moje egzemplarze z dzieciństwa uległy zniszczeniu przez częste czytanie w domu i przedszkolu... muszę nabyć nowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każde dziecko powinno mieć swój egzemplarz, aby tak jak my teraz, wspominać po latach spotkania z Kubusiem Puchatkiem :)

      Usuń
  2. Kocham Puchatka miłością wielką i w moich dzieciach też udało mi się to uczucie zaszczepić:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubusia oczywiście znam, choć nie wiedziałam, że dziś jego dzień. Zjem chyba z tej okazji trochę miodu:)
    Dobrze, że przypominasz.
    Poza tym, taką małą dygresję bym chciała zrobić...
    W związku z tym zdjęciem niedźwiedzia z żołnierzem przypomniał mi się nasz "polski" niedźwiedź Wojtek, przygarnięty przez armię Andersa w Syrii podczas II wojny światowej. Widziałam kiedyś brytyjski film dokumentalny na jego temat. Jest też parę książek. Legenda mówi, że Wojtek brał udział w bitwie o Monte Cassino - nosił i podawał ciężkie pociski artylerzystom. Po wojnie dokonał żywota w angielskim ZOO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Wojtku czytałam, widziałam film dokumentalny. Rzeczywiście wspaniała historia i podobnie jak tobie, też nasunęło mi się takie skojarzenie z "naszym" Wojtkiem.

      Usuń
  4. Mam wydania Naszej Księgarni. Niech żyje Kubuś i jego Krzyś! Bo przecież wciąż są i to jest piękne!
    Przy okazji... Jestem mocno przywiązana do swojego czytania, ale uwielbiam też, jak czyta Janusz Gajos.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...