wtorek, 2 października 2012

Największa szmira Sienkiewicza, a ja uwielbiam

Tak, Sienkiewicz napisał podobno złą książkę, to znaczy tak zgodnie twierdzili ówcześni (1894) krytycy. Tym dziełem wdeptanym w ziemię przez ekspertów była Rodzina Połanieckich. Kiedy się włączy myślenie wspomagane chłodnicą, trudno się nie zgodzić. No szmira nad szmiry! Romansidło, w tle polski dworek (już widzę te malwy) w Krzemieniu, a przed nim Marynia, którą chciałoby się za włosy chwycić i potrząsnąć, żeby się obudziła. Dziewczę mieszka z tatusiem, niefrasobliwym birbantem, bo mamusia ją obumarła. Jest cicha, dobra i bogobojna. Ideał chodzący, choć przenudny. Zjawia się Stanisław Połaniecki, facet z głową do interesów i zasobnym portfelem. Chce odzyskać pieniądze, które kiedyś pożyczył ojcu panienki. Nie wiadomo dlaczego wpada w gwałtowne zainteresowanie mdłą Marynią, ona udaje, że wcale, choć rumieńcem panieńskim oczywiście pała, gdy tylko o nim pomyśli. Musi być z tego wielka miłość, a zanim to nastąpi, ach! ileż przeszkód stanie na ich drodze do szczęścia. 





I to by było na tyle chłodno-kpiącym okiem. Teraz przełączam na serce i po prostu nie mogę się obejść bez tej książki. Czytam średnio raz na rok, a czasem i częściej. Bo choć oczywiście nie dorównuje Sienkiewiczowi historycznemu, jest bardzo ciekawym spojrzeniem na polskie społeczeństwo końca dziewiętnastego wieku. Poruszono tu temat zdrady małżeńskiej, ciężki jak na tamte czasy, gdy małżeństwo było ostatnią instytucją gwarantującą miłość i przyjemność. Tego raczej szukano poza nim i taka sytuacja była ogólnie akceptowaną normą, choć dyskretnie ją przemilczano. Za to wielki plus dla Sienkiewicza, że uczciwie sprawę relacji damsko-męskich potraktował. Miłość przedstawił na różne sposoby: od sielanki rodzinnej Bigielów, przez dziwne małżeństwo Maszków po nieszczęśliwe narzeczeństwo panny Castelli i Zawiłowskiego. Dostało się niewiernym mężom, interesownym naciągaczom, powierzchownym lalkom i całemu obłudnemu światkowi.

Zarzucano autorowi, że mścił się po własnym nieudanym małżeństwie z Marią Romanowską, która uciekła od niego miesiąc po ślubie i prawdopodobnie tak właśnie zrobił. Męskie ego pisarza, będącego u szczytu popularności, musiało mocno ucierpieć, gdy wybranka jego serca, młodziutka dziewczyna, zwiała, gdzie pieprz rośnie (do mamusi), nie mogąc się poddać bez cierpienia małżeńskim obowiązkom.  Mimo całej sympatii dla Sienkiewicza, trudno jej nie przyznać racji. On miał 47 lat, ona dziewiętnaście... 

Na pewno nie tylko chęć obnażenia ludzkich słabości i hipokryzji (no bo chyba panna wiedziała za kogo wychodzi) kierowała Sienkiewiczem. Książka jest również, a może przede wszystkim, hołdem złożonym innej kobiecie, którą kochał. Pierwowzorem Maryni była jego zmarła w 1885 roku żona, Maria-Marynuszka Szetkiewiczówna. Bo Sienkiewicz miał szczęście i nieszczęście spotykać uczuciowo tylko Marie. Jego trzecia druga połowa nazywała się Maria Babska. Ciekawa historia z tymi Mariami, którą świetnie opisała Barbara Wachowicz książce "Marie jego życia". Było ich pięć w życiu Henryka, dodatkowo jeszcze pierwsza i ostatnia wielka miłość - Maria Keller i Maria Radziejewska


Łzami zalewałam się zawsze przy opisie śmierci Litki, dziewczynki chorej na gruźlicę, która stanie się patronką uczucia między głównymi bohaterami. Pięknie opisał tę historię, najckliwiej, jak tylko można, ale jakoś tak szczerze, że chwyta za serce. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Litce też jest trochę jego ukochanej, zmarłej żony. Na jej śmierć musiał patrzeć, nie mogąc jej w żaden sposób pomóc. Został z małymi dziećmi, po krótkotrwałym okresie szczęścia rodzinnego, którego już nie dane mu było więcej zaznać w takiej postaci. Gdy osiągnął stabilizację z trzecią żoną, był już starszym człowiekiem, a ona raczej jego opiekunką niż partnerką. To o czym naprawdę marzył, przedstawił na przykładzie Bigielów - ciepły dom, gromadka dzieci, kochający się ludzie, przez całe życie razem. Proste na pozór, a jednak on nie znalazł sposobu, by to osiągnąć. W Rodzinie Połanieckich zawarł swoje osobiste doświadczenia i to właśnie zrozumieli czytelnicy, którzy książkę od razu pokochali, nie zważając na niezadowolone pomruki znawców.

Film darzę równie mocnym uczuciem i oglądam, gdy tylko mogę. Jego głównym atutem jest doskonała obsada (poza główną rolą męską): Jan Englert, Czesław Wołłejko, Aleksander Fogiel, Bronisław Pawlik. Powstał też serial pod tytułem "Panna Marynia". Wersja kinowa i telewizyjna zebrała równie dużo gromów, co książka, a jednak Polacy oglądali ją namiętnie, do kin poszło ponad 70% dorosłych widzów. Doskonały przykład na to, że krytycy sobie, a ludzie sobie. 


Jest też audiobook czytany przez filmową Marynię Pławicką, czyli Annę Nehrebecką.



17 komentarzy:

  1. A tam zaraz szmira. Ja się też w zaczytywałam w swoim czasie w tej książce i oczywiście miałam za złe Stasiowi jego romans.I serial też oglądałam i oglądnęłabym jeszcze raz.
    A teraz czas na Marie jego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marie jego życia warto przeczytać. W ogóle Wachowicz potrafi opowiadać jak mało kto.

      Usuń
  2. Nawet nieźli aktorzy nie byli w stanie uratować filmu, który był równie "pasjonujący" co książka, i usiłował powtórzyć sukces "Lalki" (tej serialowej). Ale jak to powiadają "z g... czekoladki nie ukręcisz". Słyszałem głosy zachwytu nad modelem rodziny opiewanym w "Rodzinie Połanieckich" ale gdy ją czytałem powodów do zachwytów nie znalazłem. Powinien był się trzymać tego co mu wychodziło najlepiej "walterscottowskich" powieści pisanych "ku pokrzepieniu serc" a nie pisaniem takich gniotów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie i tak się podoba, zwłaszcza w kontekście osobistych przeżyć autora, które w książce zawarł.

      Usuń
    2. Jak wiadomo, o gustach, podobno się nie dyskutuje :-)

      Usuń
    3. Dziwna sprawa u mnie z tą Rodziną Połanieckich, bo obiektywnie rozumiem, że nie jest to dzieło na miarę Sienkiewicza, a subiektywnie lubię i już. Sama się z siebie z tego powodu śmieję:)

      Usuń
    4. Nie zgadzam się, że to kiepski film. Dla mnie jest po prostu piękny, stylowy, doskonale zagrany, no i ta sceneria, ten dworek, salony, pan Stach i Marynia... Ach! Bardzo lubię ten serial, oglądam kiedy mogę, ale biję się w piersi, powieści Sienkiewicza jeszcze nie czytałam. Muszę to nadrobić, koniecznie! Pozdrawiam

      Usuń
  3. To moja z ulubionych książek. Nie bez kozery mam w domu Marynię i Stacha:)))Bardzo lubię również ekranizację i moim zdaniem to żaden gniot jak już:)
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, byłam mała kiedy leciał ten serial i tak mnie ta Marynia wkurzała, że już nigdy do tej hisotrii nie wróciłam. A powinnam jako dorosła osoba, teraz to widzę. Nie mam jej w domu, może zapodam audiobooka, niech no ja go tylko wyczaję. Tak, poslucham chętnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Swoje zdanie na temat gniotów, miernot i literackich hamburgerów wyraziłam u siebie. Chyba nigdy nie nazwę żadnej książki tym mianem, aby nie sprawić przykrości tym, którym książka się podoba. I cóż z tego, że lubimy od czasu do czasu (niektórzy częściej) literaturę mniej ambitną. Lubimy i już, mamy do tego prawo i będę przy tym obstawała do upartego. Co do Rodziny Połanieckich - nie czytałam natomiast oglądałam z przyjemnością, choć pewne postacie budziły mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mamy prawo czytać, co nam się podoba:) Jak już gdzieś pisałam, przedawkowanie ambitnej literatury też może być szkodliwe:)

      Usuń
  6. He he he:) Stoi na półeczce i uśmiecha się do mnie. A Stachu ci się nie podobał? Z tym wąsikiem i falą grzywki? Taki sarmacki? Łe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie oszalałam z zachwytu:)

      Usuń
    2. Mnie się najbardziej podobała garderoba filmowego pana Stacha, te surduty dopasowane do figury, doskonale leżące, te kapelusze... Szkoda, że dzisiaj panowie już się tak nie ubierają:)

      Usuń
  7. Chciałam się przyznać, że ja NIGDY nie czytałam "Rodziny Połanieckiech", tylko serial oglądałam nieskończoną ilość razy.
    No i właśnie pod Twym wpływem wypożyczyłam to sobie z biblioteki i zamierzam czytać. Jak przeczytam, to się podzielę wrazeniami.

    OdpowiedzUsuń
  8. W naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...